Historia Villaggi Schisina
Villaggi Schisina - to nic innego jak siedem wiosek położonych w pobliżu Francavilla di Sicilia, w prowincji Mesyna. Wioski te powstały w 1950 r. i noszą następujące nazwy: Schisina, Borgo San Giovanni, Bucceri-Monastero, Pietra Pizzuta, Malfìtana, Piano Torre, Morfia.
Co zatem stało się, że po zaledwie 68 latach po wszystkich siedmiu wioskach nie zostało ani śladu życia mieszkańców?
Postanowiliśmy przeszukać dostępne źródła, aby nieco zrozumieć to społeczno-gospodarcze spustoszenie.
Na włoskiej stronie turystycznej www.siciliafan.it promującej region Sycylii czytamy: Dziś siedem wiosek wygląda ponuro, a opuszczone są celem nielicznych ciekawskich turystów, którzy poznawszy wioskę, próbują swoich sił w jednym z najciemniejszych doświadczeń wyspy.
I to jest właśnie styl wędrówek, który uprawiać lubimy najbardziej.
W 1950 r. na Sycylii utworzono tzw. Agencję ds. Reformy Agrarnej (Eras).
W ramach tego projektu lokalnym rolnikom obiecywano cuda na kiju, a dokładniej - cuda w mieszkaniach i na uprawianych ziemiach. Aby lepiej oddać ówczesny problem z osiedlaniem się stwórzmy jakąś fikcyjną postać literacką, dajmy na to będzie to Maurizio.
Maurizio był rolnikiem, trudził się głównie hodowlą bydła. Maurizio wraz ze swoją żoną i 3 dzieci zdecydował się przenieść do jednego z pierwszych nowo wybudowanych budynków mieszalnych. Gdy zajechali na plac główny wioski Schisina ujrzeli piękny kościół i szkołę. Całą rodzinę ogarnęło wzruszenie i głęboka wiara w zbliżające się lepsze jutro. Niedługo po tym okazało się, że kościół i szkoła były zarazem pierwszym, jak i ostatnim miłym wrażeniem, jakiego doświadczyli. Później było już tylko gorzej.
Okazało się bowiem, że w utworzonym kompleksie wiosek nie ma żadnych usług - samą wiarą i edukacją człowiek nie wyżyje. Maurizio miał okazję zająć jako jeden z pierwszych przybyszy wybrane przez siebie mieszkanie, jednak mieszkania te były bardzo małe - najczęściej składały się z jednego, dwóch pokoi. Jak się domyślacie, Maurizio postanowił rozpakować swoje dotychczasowe życie i nadzieje w M2. Na domiar złego okazało się, że w mieszkaniach tych nie ma dostępu do bieżącej wody oraz nie ma możliwości podpięcia sieci elektrycznej.
Żona Maurizia - Gianna w rozpaczy poinformowała męża, że odchodzi. Lecz po chwili przypomniała sobie, że tak naprawdę nie ma dokąd pójść. Nie było nawet komunikacji miejskiej, którą mogłaby odjechać w siną dal.
Podobny los spotkał wiele innych sycylijskich rodzin, które z nadzieją przyjeżdżały do Villaggi Schisina. Wioski te funkcjonowały tak niecałe 10 lat (do 1960 r.), po czym zostały całkowicie wyludnione.
Skąd dowiedzieliśmy się o istnieniu Villaggi Schisina?
Znikąd! Odnalezienie tego miejsca to był czysty przypadek. Na długo przez wyjazdem, kiedy przeglądaliśmy mapę Sycylii na Google Maps i zastanawialiśmy się, gdzie by tu...Pan T. klikał na chybił trafił różne miejscowości. W ten sposób znaleźliśmy Schisinę. Co ciekawe, nie znaleźliśmy żadnych informacji o tym miejscu w języku polskim. Na żadnej stronie internetowej, Wikipedia nic nie wie, blogi podróżnicze milczą, a więc są dwie opcje - albo takich informacji nie ma albo my nie potrafimy grzebać w sieci.
Jak trafić do tego opuszczongo miasta? Jest zaszyte w górach przez co dojazd możliwy jest tylko drogowymi serpentynami. Oddalone od Katanii 70 km, Taorminy 42 km, a z wąwozu Alcantara już tylko 16 km - ale na dojad trzeba liczyć ok. 40 minut.
My losowo wybraliśmy drogę oznaczoną SP5, która jest krótsza od SS185 ale i mniej uczęszczana. Czasami wydawało nam się, a może to i prawda, że jedziemy tą drogą pierwsi od kilkunastu lat. Asfalt był popękany, na niektórych odcinkach oberwany i zarośnięty. Brak zabezpieczeń w postaci barierek. Ta opuszczona droga była doskonałym zwiastunem do naszego miejsca docelowego. Jeśli wybierzecie się SP5, warto dla bezpieczeństwa trzymać się maksymalnie prawej strony i trąbić przed każdym zakrętem. Wszystkie strachy i lęki zostaną szybko zrekompensowane przez przepiękny krajobraz wraz z dymiącą w tle Etną, który będzie towarzyszył przez większość drogi.
Jeśli chcemy dostać się z np z Katanii czy Taorminy na północny brzeg Sycylii, warto wybrać zamiast autostrady, drogę przez góry. Po drodze odwiedzając takie perełki jak Villaggio Schisna czy Novara di Sicilia.
Miasto duchów
Już sama świadomość, że jesteśmy w opustoszałym miejscu budziła mieszankę różnych emocji. Towarzyszyła nam radość, ekscytacja, ogromna potrzeba doznań, ale i również lekki niepokój przed nieznanym i tajemniczym. Nasze auto zaparkowaliśmy tuż przy kapliczce z Maryjką, która pełniła funkcję bramy wejściowej do wsi Schisina.
Zwiedzanie zaczęliśmy od pospolitej, nienastawionej na cel wędrówki.
Poza opuszczonymi budynkami, których się spodziewaliśmy uwagę naszą przykuły rozmaite, ciekawe murale.
I tak przechodząc przy wschodniej części kościoła zwróciliśmy uwagę na mural przedstawiający postać dziewczynki, znajdujący się w jednym z pomieszczeń kościoła. W mig podbiegliśmy do bezokiennego okna, by uwiecznić go na zdjęciu. Nagle w bezludnej części Sycylii rozeszło się niesione dodatkowo przez echo polskie O ku**a!!!!! Zaczęliśmy w popłochu uciekać, gdzie pieprz rośnie. A, że okolicę porastał tylko koper włoski, uciekając wyglądaliśmy jak dwa zamurowane Simsy w przyspieszonym tempie.
Co się takiego wydarzyło? Co może nas spotkać w opuszczonej wiosce poza duchami i ciszą?
Otóż, usiłując wykonać zdjęcie wspomnianego wyżej muralu dziewczynki, w kościele, w jednym z pomieszczeń, w drzwiach pojawił się ŁEB KROWY. Być może nasza reakcja emocjonalna była nadmiarowa, ale cholera, kto z Was spodziewałby się krowy w kościele?
Bydło
Po nieoczekiwanym spotkaniu z świętą krową już nic nie było takie samo. Nadszarpnięty spokój ducha. Wyostrzenie zmysłów. Mięśnie w gotowości do ucieczki (bo nie walki). Lewe oko obserwowało otoczenie szukając zachwytu w odosobnionym miejscu, prawe oko równolegle poszukiwało możliwych sposobów ucieczki przed dziką krową. Co gorsza, bydło to miało rogi, co w naszym mniemaniu oznaczało, że jest bykiem. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że samice krów też mogą nosić rogi. Dopiero po czasie zauważyliśmy, że krowich odchodów w okolicy jest więcej, niż zielonej trawy. Znaczyło to tyle, że rozgościły się one tam na dobre. Zaczęły narastać myśli typu: Ok. Jak byk będzie mnie gonił to zacznę biec po schodach do góry. Czy byk umie biegać po schodach? Czy krowy atakują ludzi? Albo czy sycylijskie krowy mają jakieś uprzedzenia do Polaków?
To był moment, w którym postanowiliśmy zakończyć ten etap podróży.
Ciekawostka
Jeśli ktokolwiek z Was będzie chciał wybrać się do Villaggi Schisina z pewnością będziecie wiedzieć, że krowy wyrastają w okolicy jak grzyby po deszczu. Warto jeszcze wiedzieć, że poza bydłem spotkać możecie umundurowanych żołnierzy z bronią. Dowiedzieliśmy się, że opuszczone budynki stanowią idealny teren do uprawiania sportu Airsoft. Jest to rozrywka bardzo podobna do znanego wszystkim Paintballa, tyle że zamiast kulek z farbą strzela się plastikowymi kulkami używając do tego replik prawdziwej broni. Wyobrażacie sobie co by się działo, gdybyśmy o tym wcześniej nie przeczytali i w takim oknie spotkali żołnierza celującego bronią w nasze twarze? ...
Źródło: https://sites.google.com/site/xsquadronemas/villaggio-schisina-13-06-2010?tmpl=%2Fsystem%2Fapp%2Ftemplates%2Fprint%2F&showPrintDialog=1 |
Życie w odludnionej wsi
A&T
O ja Cię kręce, ale miejsce. Nawet o nim nie słyszałam nigdy! Bardzo ciekawy sposób zwiedzania na chybił trafił trochę podobny do mojego z tym, że ja nazywam go myszką po mapie. Tym sposobem odkryłam piękny mały rezerwat w połowie drogi między Katanią a Taorminą w miejscowości Acireale. Przez cały dzień minęłam 2 osoby (słownie: dwie). Polecam Wam na dalsze sycylijskie eskapady.
OdpowiedzUsuń