Przejechaliśmy prawie 850 kilometrów przez 6 dni bez najmniejszego problemu. Cisnęliśmy autostradą, szusowaliśmy po nieuczęszczanych serpentynach w górach i błądziliśmy po miastach. Nie działo się nic. Mowa tutaj oczywiście o problemach technicznych, bo jazda wśród Sycylijczyków to oddzielna historia :) Ale przyznać trzeba, że wbrew pozorom Włosi, czy właśnie Sycylijczycy to dobrzy kierowcy. Tak! dobrzy, naprawdę. Po tych kilku dniach Pan T. doszedł do wniosku, że jeżdżą w swój specyficzny sposób, nie patrzą na znaki, ich najlepszym przyjacielem na drodze jest klakson pod swoją maską, nie lubią używać świateł nawet w nocy, rzadko zwalniają, nigdy nie przepuszczają, nie wiedzą do czego służą kierunkowskazy a jednak wypadków na drogach jest mniej niż u nas. Wg statystyk 'liczby wypadków śmiertelnych na drogach' Włosi wypadają o wiele lepiej niż Polacy. Po prostu używają głowy, oczu i mają nadludzki refleks :)  Jedynymi znakami, których wydaje się, że starają się przestrzegać są ograniczenia prędkości. Samochód nie służy im do pokazywania mocy, szybkości czy lśniącego lakieru, służy im tylko do przemieszczania się od punktu A do punktu B i rozpychania się na parkingach. 

Jak się macie?

Zwrócenie samochodu w umówionym wcześniej Trapani Porto trwało krótko, z czego najwięcej czasu zajęło nam wyjęcie bagaży z bagażnika.

W między czasie miły Pan z anielskim spokojem zadał nam po angielsku dwa pytania. Jak się mamy i czy jest tyle samo benzyny, nawet nie sprawdzając jej faktycznego stanu. Po czym pożegnał się z nami i odjechał.

Rok temu podczas urlopu w Trapani, zwiedzaliśmy okolicę korzystając z wypożyczonego skuteru. Możecie poczytać o tym w innym poście na naszym blogu :) - Skuterem przez Sycylię