Due cappuccini per favore
Okazuje się, że miejsce, w którym moglibyśmy zamieszkać na stałe mamy 10 metrów od naszego domu. Pasticceria Massaro (Via Ernesto Basile, 24/26) to cukiernio-kawiarnia oferująca cały gamę słonych i słodkich sycylijskich przysmaków. Wchodząc tam, przestajesz panować nad swoimi oczami, bębenki w uszach radośnie podskakują na każdy stukot wytrzepywanej z sitka kawy, a kubki smakowe krzyczą na całe Włochy domagając się wszystkiego naraz.
To nasze miejsce. Od teraz każdy poranek zaczynamy tutaj.
Krapfen
Okazuje się, że w Palermo bardzo popularne są pączki. W różnych formach, a co ciekawe mieszkańcy posługują się niemieckim tłumaczeniem - Krapfen. Cieszymy się, że gdzieś lubią Niemców.
My postawiliśmy na miejsce, które wg naszych obserwacji licznie odwiedzane było przez miejscowych. Passami ù coppu (Via Roma, 195). Zdecydowaliśmy się na mix mini pączków z kremem pistacjowym, śmietankowym i czekoladowym wpakowanych w papierowy rożek. Wypiekane są bezpośrednio przed podaniem. Z czystym sumieniem polecamy! mniam!
Montepellegrino
Montepellegrino to wzgórze, które wznosi się nad Palermo tuż za jego zachodnią granicą. Autobus linii 812 odjeżdża z Piazza Luigi Sturzo, a ostatni przystanek ma prawie na samym szczycie, tuż przy
Santuario di Santa Rosalia (Via Pietro Bonanno). Sama podróż trwa około 25 minut i dostarcza wielu wrażeń. Kierowca ma do pokonania całe mnóstwo wąskich serpentyn nad przepaścią. Przed każdym zakrętem trąbi dość specyficznym klaksonem, a na cały autobus krzyczy stary Sycylijczyk, który nie wiadomo czy mówi do siebie czy do kierowcy. Koszt takiej atrakcji to tylko 1,20 euro (lub 1,40 gdy bilet kupimy u kierowcy). Na górze mamy do dyspozycji 2 godziny. Za cel obieramy dostać się na jeden z punktów widokowych oraz odwiedzić sanktuarium patronki Palermo - świętej Rosalii.
Droga w górę zajmuje ok. 15 minut - na szycie czeka na nas betonowa Rosalia spoglądająca na całe wybrzeże. Miejsce to nosi nazwę Belvedere Di Montepellegrino (Via Padre Giordano Cascini, 90142 Palermo). To w tym miejscu zakochaliśmy się w Palermo po raz pierwszy (mimo, że to nie jest Palermo).
Po lewej piękne Riserva Naturale Orientata Monte Pellegrino, po prawej Beach Vergine Maria.
Wzgórze Monte Pellegrino to takie miejsce, gdzie przyjaźnie zawiązują się same. Co prawda beczki soli razem nie zjedliśmy, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że wyglądamy jak grupa prawdziwych przyjaciół. W rzeczywistości spędziliśmy razem 2 minuty.
Santuario di Santa Rosalia
Via Pietro Bonanno, 90142 Palermo PA
Na koniec zwiedzania wzgórza warto odwiedzić Sanktuarium Św. Rozalii, które znajduje się nieopodal przystanku autobusowego. Największe wrażenie zrobiły na nas przedmioty, które ludzie zostawiają Rosalii w podzięce za pomoc i wsparcie.
Mondello
To nie była zwykła wizyta na plaży. To był ten moment, w którym czuliśmy, że właśnie spełniają się nasze marzenia. Bo jak nie czuć szczęścia, kiedy grudniowe popołudnie zamiast w pracy spędzasz na słonecznej sycylijskiej plaży? Jackets off !
Trwaj chwilo, jesteś piękna!
Viale Regina Elena, 17, 90151 Palermo PA
Kiedy każdy wybór jest właściwy...Jak sama nazwa wskazuje kawiarnia z widokiem na morze. Zdjęcia mówią same za siebie. A po zjedzeniu czekoladowej muffiny z kremem pistacjowym Faust zdecydował się oddać duszę diabłu...
Wracając z Mondello
Wygłodniali zdecydowaliśmy się poszukać restauracji cieszącej się bardzo dobrymi opiniami wśród internautów. Nie ma nic gorszego w podróży, niż szukanie dobrego jedzenia w obcym mieście z burczącym brzuchem. To znaczy na pewno jest coś gorszego, a nawet wiele rzeczy, ale głód wypuszcza do atmosfery naprawdę złe moce. Znaleźliśmy !
Archestratus
Via Emanuele Notarbartolo, 2F, 90141 Palermo
podobno bardzo dobre
ale pomimo zaoszczędzonych 2,40 za autobus odstraszył nas nieco exclusive wygląd i wizja ogromnego copertini, który pochłonąłby resztę budżetu. Archestratus fajnie, że jesteś, ale może innym razem...
Pizzeria Polleria via Roma
Via Roma, 57, 90133 Palermo PA
Byle szybko, byle gdzie, byle to była pizza. Wyglądało i smakowało niczym pizzowy fast-food. Do tego zjedzony pod bramą, w krzakach. To było bardzo zwierzęce zachowanie mające na celu jedno - zredukowanie jednej z wiodących potrzeb fizjologicznych GŁODU. Nasuwa się tylko jedno określenie - PROFANACJA. A Pan T. mówi, że było pysznie :)
Włócząc się...
mijamy stoisko z pomarańczami. Po 27 latach dowiedzieliśmy się jak smakują pomarańcze, że w środku nie są pokryte białym włóknem, tylko wypełnione soczystym, pomarańczowym miąższem. Cytrusowy zapach wypełnił plastikową foliówkę.
Mieliśmy wziąć kilka sztuk "na spróbowanie", ale pod namową Starszego Pana zdecydowaliśmy się na większą ilość. Właściwie to do tej pory nie wiemy, jak nas namówił, ponieważ namawiał rzecz jasna w języku włoskim, którego nie rozumiemy. Przypisalibyśmy to magii włoskiej komunikacji niewerbalnej, słynnej nadmiernej gestykulacji, która podobnie jak Rafaello wyraża więcej niż tysiąc słów. Powiem więcej! Zrozumieliśmy, że owe pomarańcze idealnie nadają się na sok. Skąd taka interpretacja? Starszy Pan zamaszyście kręcił dłonią w kółko. A może tym gestem ostrzegł, że gdy nie kupimy rekomendowanych pomarańczy ukręci nam hebanowe łby?
Tak czy siak. Kupiliśmy. Soku nie zrobiliśmy, bo ręką wyciskać nie umiemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz