Erice
Antyczne miasto położone na wzgórzu, widoczne zewsząd. Nie będziemy tworzyć listy zabytków, kościołów i wieloletnich budowli wraz z ich szczegółowym opisem. Takie rzeczy zawiera każdy dostępny na rynku przewodnik oraz wujek google. Po co się powielać i opisywać to, co zostało już opisane przez kogoś, kto się starał to opisać. U nas znajdziecie tylko subiektywne czary mary, będące tworem hebanowych łepetyn.
Jak więc dostać się na sam szczyt Erice z Trapani?
Z Trapani można podobno dostać się magicznym autobusem podmiejskim AST, którego standardowo niełatwo złapać. Na autobus czekaliśmy wystarczająco długo, żeby stracić nadzieję na jego przejazd. Zależało nam na przejeździe autobusem ze względu na niską cenę takiej przyjemności (5 euro). Ale i również dlatego, że jest to zdecydowanie rzadsza forma transportu na tajemniczą górę.
Lokalni mieszkańcy, przewodniki, internety odpowiedzą jednogłośnie: kolejką linową, nazywaną profesjonalnie Cable Way (Dlaczego nie po prostu Via Cavo?)
Zapewne są różne sposoby dostania się do miejsca, z którego rusza rzeczona kolejka linowa, opiszemy, jak nam, dwóm hebanom, udało się dostać do celu.
Wystartowaliśmy z Trapani z
via Archi autobusem podmiejskim ATM nr 23. Autobus ten podjeżdża pod samą kolejkę linową. Hej, a co to za fuszerka a nie wpis, nazwę przystanku podajcie, skąd mam wiedzieć, gdzie wysiąść? - jeśli u kogokolwiek dojdzie do takiej reakcji pełnej napięcia - pocieszamy - nie da się pominąć tego przystanku. Jeśli nagle, po otworzeniu się drzwi wysypie się połowa autobusu TO TU!
Dodatkowo istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że kierowca będzie wykrzykiwał: Cable Way!
Pod kolejką...
Ok, mamy to. Ze znalezieniem kolejki nie powinno być już większego problemu. Gdyby jednak pojawiły się jakieś wątpliwości, wystarczy rozejrzeć się wokół, poszukać góry, na której przesuwają się na linach liczne wagoniki.
Czekając w kolejce po bilet usłyszeliśmy grupę Polaków. Którzy, jak to Polacy, głośno dywagowali nad cennikiem, zastanawiając się, czy jak powiedzą, że będzie jechał z nimi "Bambini" to będzie jeszcze taniej.
W takich momentach nierzadko udajemy, że Polakami nie jesteśmy, patrzymy wówczas rozproszonym wzrokiem tu i ówdzie. Robimy tak dlatego, że tak lubimy. A lubimy tak dlatego, że niektóre dialogi występujące pomiędzy rodakami są po prostu niepowtarzalne. Będą w Trapani podsłuchaliśmy jedną parkę z Polski. Dziewczyna robiła chłopaczynie awanturę przy maszynie z napojami, uświadamiając mu, że na wyjeździe wydał już na picie 4 euro. Mam nadzieje, że nigdy nie traficie na naszego bloga. Albo że byliście wówczas pod wpływem % i nie zorientujecie się, że to o Was mowa.
Sama kolejka ma bardzo dużo kabin, które zabierają osoby średnio co minutę. Ogromnym plusem jest, że można liczyć na własną kabinę, by spokojnie móc rozkoszować się widokiem Trapani z lotu ptaka. Nie do końca wiadomo dlaczego, ale razem z nami wsiadła para Brytyjczyków. Jechaliśmy w czwórkę. Być może oni byli bardziej towarzyscy albo było im zimno i chcieli nam podkraść troszkę energii z cielska. To też nie to. W kabinie było jak w saunie. A my dużo energii do rozdania nie mamy.
P.s. Kabina kolejki lubi tańczyć na wietrze. Podobno czasem wpada w taki dziki taniec, że zawieszają jej działalność.
Cena Cable Way i czas przejazdu
W dwie strony zapłaciliśmy 9 euro/os.
Czas to około 20 minut.
Widoki, panorama miasta Trapani, jak i krótki czas dojazdu ostatecznie sprawia, że jest to najlepszy sposób dostania się na górę.
La Pasticceria Maria Grammatico - majstersztyk słodkości
Na samo wspomnienie tego miejsca w moich ustach pojawia się niekontrolowany przypływ śliny. Gratka dla miłośników wyrobów cukierniczych.
Kiedy stanęliśmy w kolejce bardzo ciężko było dokonać wyboru. Każdy był właściwy, ale szukaliśmy tego najwłaściwszego. Odczuwając totalną dezorientację postawiliśmy na najbardziej tradycyjne wyrobu regionu, których jeszcze nie mieliśmy okazji zasmakować.
Chrupiąca rurka z delikatnym kremem ricotta w środku. Ciasto ma taki gofrowy smak. A w kremiku napotykamy co jakiś czas na czekoladę. Baardzo słodkie. Przepyszne. W tym regionie można kupić właściwie wszędzie. W jednej lodziarni spotkaliśmy nawet lody o smaku cannolo !
Tak w ogóle zachodnia Sycylia jest królestwem ricotty. Ale się rozmarzyłam, uciekam z tego wątku : )
Cassata siciliana
Tajemniczy smakołyk o trollowej barwie. Oszałamiająco słodki (a zjedzony na pół!)
W jego skład wchodzi jakiś biszkopcik, obowiązkowo ricotta i jakieś kandyzowane owoce. Nie zdziwilibyśmy się, gdybyśmy się dowiedzieli, że to ciastko projektował sycylijski cukroholik, który pewnego dnia stwierdził: Wszystko takie gorzkie, takie mdłe, wrzućmy wszystko, co najsłodsze i stwórzmy cassate siciliane!
Monte Cofano
Doprawdy jest wiele powodów, dla których warto odwiedzić to Erice. Stanie na szczycie góry św. Juliana umożliwia nam doświadczenie widoku cudownej panoramy całej okolicy. Widok, który zasługuje na szczególną uwagę obejmuje górę Monte Cofano. To nie jest miejsce, gdzie pstryka się zdjęcie i pędzi gdzieś dalej. To miejsce prawdziwego cudu natury, gdzie Rześkie, lazurowe Morze Tyrreńskie tworzy magiczny kontrast z wymęczonym latem pomarańczowym lądem. Stamtąd nie chce się odchodzić. Tam chce się stać i zapamiętywać każdy szczegół krajobrazu, tak by zimą, pod grubym kocem zamykając oczy móc tam wracać przed snem :)
Garść niezbornych przemyśleń na koniec
➯ miłośnicy zwiedzania zabytków mają możliwość zakupienia pojedynczych biletów do konkretnego miejsca, np. Castello di Venere (czy tylko mnie ta nazwa kojarzy się z chorobą weneryczną?)
Istnieje również druga opcja, prawdopodobnie korzystniejsza cenowo, która umożliwia wejście do wszystkich miejsc odgrodzonych linką. Koszt takiej przyjemności wynosi 5 euro.
Z miejsc sakralnych zwiedziliśmy tylko jedno. Bezpłatne. Zdecydowanie nam wystarczyło na cały wyjazd.
➯ planując przechadzkę po Erice warto zabrać ze sobą trampki, gumiaki, bądź skarpetki antypoślizgowe. Kamienista podłoga jest bardzo śliska, można pogubić nogi, a punkt medyczny jest jeden, ukryty i pewnie mają siestę!
➯ pomimo, że Erice jest oblegane przez turystów nietrudno jest znaleźć uliczkę bez żywej duszy. Wystarczy odrobinę zboczyć z głównej uliczki, by móc na nowo rozkoszować się ciszą. A cisza w Erice jest dość specyficzna. Leniwa, beztroska, mglista. Na szczęście raz na jakiś czas przelatująca w krzakach jaszczurka przypomina o powrocie na ziemię!
Co do zamku Wenery skojarzenie z chorobami przenoszonymi drogą płciową jest jak najbardziej uzasadnione. Wenerę czy Wenus czczono odbywając stosunki z opiekunkami lub opiekunami świątyni tam znajdującej się w starożytności. Pisałam o tym tutaj, fragment "rytualny seks": http://myszka-po-mapie.blogspot.com/2017/09/sanktuarium-wenus-erycyjskiej-gdzie-mit.html
OdpowiedzUsuń